Damą być...
2006-05-21 00:00:00Czasy w jakich przyszło nam żyć charakteryzują się między innymi tym, że wszystko się klasyfikuje. Każde, najdrobniejsze nawet zjawisko, rzecz, człowiek czy cokolwiek innego musi być przypisane do jakiejś szufladki. Właściwie to co piszę, to truizmy. Czyż nie było tak zawsze? Czy to nie oczywiste, że wszystko musi być jakieś? Może i tak. Ale prawda ta skłoniła mnie do zastanowienia się nad jednym z takich podziałów, który jest mi najbliższy. Nad klasyfikacją kobiet.
Wiele jest szufladek, do których kobiety można upchnąć. Na przykład „kura domowa”, „bizneswoman”, „herod-baba”, „kobietka”, „kumpelka”, „zdzira”, „zrzęda”, „wredna suka” i mnóstwo innych. Brak mi jednak w codzienności szufladki z etykietką „dama”. Spotyka się „damulki” - najczęściej przesadnie wymalowane, ubrane całkowicie bez gustu przedstawicielki płci pięknej, które mają przesadnie wysokie mniemanie o sobie i poczucie, że są pępkiem świata. A dama? Jaką trzeba być kobietą, by właśnie tak zostać określoną?
Na słowo „dama” wyobraźnia podsuwa większości ludzi obrazek ślicznej arystokratki odzianej wytwornie, osłoniętej białym parasolem i jadącej w powozie. Taka Izabela Łęcka z „Lalki”. I właściwie prawidłowo, ale jak to się ma do tego, że żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i arystokratki w powozach są dość rzadkim widokiem? No, może poza królową Wielkiej Brytanii i jej podobnymi. Wobec tego nasuwa się wniosek, że damy wyginęły. Jak dinozaury. Nic bardziej błędnego. Otóż proszę państwa, damy są wśród nas.
Przepis na damę.
Składniki to żaden problem. Wystarczy kobieta i kilka przypraw. Problemów nastręcza jednak sposób przygotowania. Dama moi mili musi przyrządzić się sama. Ci, którzy twierdzą, że z kogoś tam zrobili damę są, krótko mówiąc idiotami. Można owszem pomóc, ale czy kogoś, kto tylko miesza w garnku i poza tym nie ma żadnego wkładu można uważać za twórcę dania? Zdrowy rozsądek sam podpowiada odpowiedź.
Ale wracajmy do przepisu. Pierwszą przyprawą jest duma, poczucie własnej wartości i godność. Zadziwiające jest to, że dziś ta pierwsza cecha dość często nie kojarzy się pozytywnie. Najczęściej z kimś kto na wszystkich patrzy z góry i nie liczy się z nikim. Dama wie, co to duma. Ta prawdziwa. Jest dumna przede wszystkim z tego, że urodziła się kobietą. Wysoko nosi głowę, ale w żadnym wypadku z tej wysokości nie spogląda pogardliwie na, w jej mniemaniu, motłoch. Przeciwnie – dostrzega innych ludzi i szanuje każdego choćby dlatego, że jest człowiekiem.
Przyprawa druga: klasa i umiejętność panowania nad sobą w każdej sytuacji. Małgorzata Musierowicz powiedziała ustami jednej z bohaterek swojej książki: „Kobiety z klasą płaczą wyłącznie w pachnącym, słabo oświetlonym zaciszu swych apartamentów, przed potrójnym lustrem. Wychodząc do ludzi i świata przeczesują loki, przypinają brylantowe kolczyki i nakładają na twarz maseczkę kamiennego spokoju, oraz niezachwianej pogody ducha, która w przeciwieństwie do łez nie spowoduje odklejenia się ich sztucznych rzęs”. Dziś sztuczne rzęsy to przeżytek, ale łzy rozmazują makijaż. A na to nie można sobie pozwolić. Dama nie robi awantur z wrzaskami. Gdy porzuci ją jakiś ślepy mężczyzna (bo takich kobiet się nie zostawia), dama, mimo iż gotuje się w niej i ma chęć nieszczęśnika podsmażać na wolnym ogniu, aż będzie skwierczał, przyjmie jego decyzję z godnością. Ba, nawet podziękuje mu za czas, jaki razem spędzili. Rozpłacze się dopiero w progu własnego domu, będzie ciskać talerzami, przeklinać i wyzywać byłego od najgorszych. I tak przez tydzień, albo nawet dłużej. Ale tylko we własnych czterech ścianach. Poza nimi będzie oczywiście niepocieszona, może nawet uroni łzę, bo przecież nie jest bezdusznym monstrum, ale nie należy spodziewać się fontanny rozpaczy.
Dama nie będzie się wykłócać kimś kto usiłuje jej udowodnić, że jest głupia, nie zna się na czymś itp. (oczywiście niesłusznie, bo dama potrafi się przyznać, że czegoś nie wie i wtedy poprosić o pomoc). Raczej zmiażdży adwersarza przemyślaną ironią i zimnym spokojem. Trzeba jednak podkreślić, że taka kobieta nie da się obrażać, w końcu ma godność. Gdy chamstwo przekroczy pewne granice, potrafi rzucić wiązanką słów uznawanych powszechnie za nieparlamentarne, czy nawet spoliczkować osobnika, który na zbyt wiele sobie pozwala. Tak jak zrobiła to moja znajoma, gdy pewien mężczyzna zadał jej pytanie, czy pójdzie z nim na kolację ze śniadaniem. Później ubolewała nad tym, że wcześniej jej się nie przedstawił, gdyż zawsze to lepiej wiedzieć komu się daje w twarz.
Przyprawa trzecia: umiejętność znalezienia się w każdej sytuacji. Dama, gdziekolwiek by się nie znalazła potrafi się zachować. Choćby nawet na przyjęciu ktoś oblał jej jasną suknię czerwonym winem, jest w stanie o tym nie myśleć i dalej błyszczeć w towarzystwie. W knajpie przy piwie tez można damą być. Na wielkiej imprezie, koncercie, a nawet myjąc okna. Sytuacją nie ma najmniejszego znaczenia. A skoro już przy imprezach jesteśmy.. Dama na rauszu, to także dama. Nie traci głowy, wie kiedy przestać i wbrew pozorom nie pija tylko najdroższego szampana.
Dama, gdy się bawi robi to całą sobą. Przecząc stereotypowi śmieje się na całe gardło, a nie chichocze w mankiet, dużo mówi, choć nigdy nie paple i nie plecie głupot. Jednym słowem – dusza towarzystwa.
Wzorem do naśladowania w byciu damą jest niezaprzeczalnie pani Beata Tyszkiewicz. Bierzmy przykład z tej kobiety. Ma pochodzenie szlacheckie, jest sławna i piękna i jakoś woda sodowa nie uderzyła jej do głowy. Jest to najlepiej przyprawiona kobieta, jaką mogę sobie wyobrazić. Dystans do siebie, dystans do życia, wspaniale poczucie humoru – subtelne, wysmakowane. I wbrew pozorom, nie jest jedyna.
W każdej kobiecie drzemie dama. Trzeba tylko umiejętnie ją wydobyć na wierzch. Nie jest to wcale takie trudne jak mogło by się wydawać… Apeluję do kobiet: bądźmy damami, a wtedy mężczyźni będą nas traktować jak damy. To akurat wiem z doświadczenia.
Dama
Marta Mielczarek
(marta@dlastudenta.pl)
Inne felietony autorki:
- Damska Torebka
- Po drugiej stronie hidżabu
- Baba za kółkiem
- Zielonooki potwór