Bez znieczulenia, ale z sercem...
2008-09-25 12:00:57To najbardziej dotykający obraz, jaki zdarzyło mi się ostatnio oglądać. Tym bardziej istotny, że ...POLSKI. Jeśli odzwierciedleniem Waszych reakcji i ocen po obejrzeniu filmu jest kompletne zawieszenie połączone z silną potrzebą wyrażenia tego, co zasiało się Wam w środku podczas seansu; jeśli następuje rozczłonkowanie wewnętrznych przeżyć na skrajnie sobie przeciwstawne, a refleksji towarzyszy ekstaza, to znaczy, że oglądaliście właśnie "33 sceny z życia" Małgośki Szumowskiej.
"33 sceny z życia" to ogólnie rzecz ujmując studium cierpienia. Na sens filmu składa się jednak wiele wątków, które rozładowują napięcie związane ze śmiercią i bólem, kumulując je w innych sferach życia ludzkiego, a te toczy się przecież mimo dotykających nas tragedii losowych. To obraz, jakiego jeszcze w naszym rodzimym kinie nie było. Ekshibicjonistyczny, drapieżny, wybijający widza z dobrego samopoczucia, ale nie wtrącający z przemocą w otchłań depresji. To raczej podróż podświadomości ocierająca się o rzeczywiste doświadczenia bohaterki filmu, twórcy oraz odbiorców.
Szumowska, opierając się na tym, z czym sama musiała się zmierzyć, z bliska pokazuje tę chwilę w życiu człowieka, kiedy nagle wszystko rozsypuje się jak domek z kart z prędkością toczącej się kuli śnieżnej. Portretuje dziewczynę, której w ciągu bardzo krótkiego czasu umierają matka i ojciec. Potem rozpada się jej małżeństwo. Ale Julia - główna bohaterka mimo swego młodego wieku okazuje się mieć w sobie niesamowitą siłę i spokój, który zadziwia ją samą i pomaga jej trwać.
Młoda reżyserka bez znieczulenia filmuje na ekranie śmierć. Straszliwy ból odchodzenia, zagubienie, a jednocześnie uświadamia potrzebę miłości i bliskości. Bohaterka, jakby kierowana zwierzęcym instynktem, próbuje po tych tragediach powstać. Po omacku szuka drogi, by przetrwać. Szumowska łamie wszelkie tabu, obnaża ludzką naturę, portretując te zakamarki, które zwykle w naszej kulturze wstydliwie ukrywamy.
Można tego filmu nie lubić, nie akceptować jego filozofii, ale nie można obok niego przejść obojętnie. Jednak zapewniam, że film stanowi przykład obrazu fabularnego, który w swej formie ociera się o dokument... a to już wielka sztuka, aby widz odniósł wrażenie, że ma do czynienia z prawdziwymi ludźmi i ich historią, a nie aktorami. Szumowska pokazała prawdę i jeśli ktoś jest uczciwy, przynajmniej sam wobec siebie, na pewno doceni ten film.
Alicja Jelska
alicja.jelska@dlastudenta.pl
Recenzja napisana dzięki uprzejmości organizatorów 33. FPFF